Przejdź do treści

13 znaków, że mieszkasz w Kampali za długo

Ostatnie 13 miesięcy okazało się być dla mnie niesamowitą przygodą. Wyjazd do Ugandy był chyba jednym z najbardziej spontanicznych i odważnych ruchów, jakie w życiu wykonałam. Nie wspominając już o znalezieniu tu pracy i osiedleniu się na stałe. Czas spędzony tutaj nauczył mnie nowego, świeżego spojrzenia na świat, a także pomógł wyćwiczyć cierpliwość. Wszystko to opakowane było jednak w porządną dawkę stresu, frustracji i momentów, w których myślałam „mam dość„.

Po mojej ostatniej wizycie w Polsce, zdałam sobie sprawę, że zmieniłam się bardziej, niż mi się wydawało. Sposób mówienia, podejście do prostych spraw i ludzi. To wszystko ukształtowało mój charakter od nowa.

Od czasu, kiedy postanowiłam napisać ten tekst, minął równo tydzień. Przez ten czas specjalnie zwracałam uwagę na wszystko co robię i mówię. Na co dzień, bez potrzeby, wielu rzeczy się nie zauważa. Z czasem stają sie dla nas naturalne. Jest jednak takich 13 znaków, których obecność w naszym codziennym życiu może świadczyć, że czujemy się już w Kampali jak w domu.

"Kampala"

1. Nadużywasz samogłoski „e”. W najróżniejszy sposób.

Wykrzykujesz krótkie i szybkie e! łapiąc boda-boda na ulicy. E? wypowiadasz krótko i piskliwie, kiedy jesteś zaskoczony. Na przykład, kiedy negocjujesz cenę za boda-boda a kierowca rzuca ci cenę z kosmosu. Eeeee, długie i ustępujące tonu, to w kolei wyraz niezadowolenia, kiedy dalsze negocjacje cenowe nie idą w  dobrym kierunku. Krótkie i głebokie e, bez żadnego akcentu, to wyraz zrozumienia, natomiast e?! łączce elementy zapytania i wykrzyknienia, to zwyczajne „jak to?„.

2. Twoim ulubionym miejscem do spotkań z przyjaciółmi staje się centrum handlowe.

Tak – kawiarnie, kawiarenki, kina. W Ugandzie wszystko to mieści się w głównej mierze na terenie centrów handlowych, które Ugandyjczycy zwyczajnie uwielbiają. To tutaj mają miejsce spotkania biznesowe, lunche ze znajomymi, randki i wszystkie inne spotkania.

3. Rolex to dla ciebie nie zegarek.

Otóż, kochani, w Ugandzie rolex nie ma nic wspólnego z zegarkiem. W ten sposób nazwane jest lokalne jedzenie uliczne w formie chapati (słonego naleśnika) zrolowanego z omletem, cebulą, papryką i często kiszoną kapustą. Nazwa wzięła się od rolled eggs, które wypowiadane szybko i z tutejszym akcentem, brzmi jak rolex.

4. Czekanie na kogoś w nieskończoność zupełnie przestało ci przeszkadzać.

Po prostu przychodzisz pół godziny później.

5. W twoim słowniku słowo „teraz” zostało zastąpione przez „teraz teraz”.

Wiesz, że prosząc kogoś, żeby zrobił coś pilnego teraz ryzykujsz, że ta rzecz zwyczajnie nie będzie zrobiona na czas. Być może zrobi się za godzinę, dwie, a może jutro. Teraz teraz oznacza dla ciebie nic więcej niż zadanie super-priorytetowe.

6. Jeździsz na drugi koniec miasta po… chleb.

Chrupiący, ze złocistą skórką i słonym masłem. Najlepiej pachnący, prosto z piekarni. Chleb. Masz już dość pieczywa tostowego sprzedawanego w większości tutejszych sklepów, kruszącego się w rękach. Kiedy więc znajdziesz tę jedną jedyną piekarnię, w której chleb smakuje „po polsku”, będziesz do niej jeździć nawet z drugiego końca miasta.

7. Do obcych zwracasz się per „my friend” (mój przyjacielu).

Nie, żeby to cokolwiek dla kogoś znaczyło. Można na to patrzeć raczej w kategoriach zwrotu grzecznościowego bądź lokalnego zwyczaju. Podobnie jak australijskie mate, tak i my friend w Ugandzie używane jest na porządku dziennym w stosunku do osób, które ledwo znamy.

8. Banan to dla ciebie coś więcej niż owoc (<- klik)

Matoke, kitogo, gonja – te wszystkie nazwy nie są ci obce. Banana można zjeść na śniadanie, ale można z niego również zrobić dodatek do dania głównego i podać do obiadu. W ramach przekąski, można go też przyżądzić na ruszcie i zapić bananowym sfermentowanym winem. Ile odmian bananów, tyle przepisów.

10. Brak prądu czy wody przez cały dzień to dla ciebie normalka.

Masz przynajmniej okazję, aby wyjść do kawiarni przy centrum handlowym i popracować przy kawie. Możesz wtedy naładować laptopa i telefon komórkowy spotykając przy okazji wszystkich możliwych znajomych (patrz: punkt 2)

11. Twitter rozwiązuje wszystkie twoje problemy… 

Dobrze wiesz, że dzwonienie na infolinię nic nie da. Wszelkie skargi i narzekania najszybciej rozwiązywane są na Twitterze. Zamiast czekać 30 minut na połączenie, razem z setką innych osób wolisz więc ponarzekać trochę na Twitterze.


12. …i jest miejcem do dyskusji na wszystkie tematy.

No, może dopóki go nie zablokują.

13. Nie pamiętasz, kiedy ostatnio miałaś na sobie białe ubranie.

Prawdopodobnie wtedy, kiedy zdałaś zobie sprawę, że na wybielacz wydajesz więcej niż na ubrania. Wtedy też zamieniłaś w szmatę do podłogi wszystkie bluzki „dla których nie ma nadziei” i nigdy więcej nie kupiłaś białego t-shirta.

8 komentarzy

  1. Ewa Ewa

    E.
    [Krótkie, głębokie, bez akcentu]
    😉

    • Justyna Śnieżek Justyna Śnieżek

      Hahaha, rozumiem, że poznałaś to e 😉

      • Ewa Ewa

        O tak. Przez telefon też fajnie brzmi 🙂

  2. vuvuvu vuvuvu

    „e” naduzywane jest tez w japonii, ale glownie jako zdziwienie /niedowierzanie : „Eeeee?”
    natomiast w Australii nikt nie powie „mate” do kogoś kogo się nie zna.

  3. Nataliaa Nataliaa

    Trafiłam na bloga przypadkiem, ale ^^ uwielbiam go już od pierwszego zobaczenia. Fajnie dowiedzieć się jak to tam w Afryce naprawdę jest szczególnie okiem kobiety, czy jest strasznie, czy bajecznie i rajsko. Myślę, że Afryka zmienia się na przestrzeni lat przede wszystkim w podejściu do obcokrajowców. Kiedyś za samo spojrzenie w oczy można było oberwać.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *