Przejdź do treści

Awra Amba: z wizytą w afrykańskiej Utopii

Swoją koncepcję państwa idealnego już w IV wieku p.n.e. przedstawił Platon. W jego ślady poszło później wielu autorów, w tym również Tomasz Morus, który tworząc swoje najpopularniejsze dzieło – Utopia – opisał własną wizję społeczeństwa idealnego. Społeczeństwa opartego na zasadach równości, moralności i ogólnej tolerancji. Bez jednej, najlepszej religii, bez segregacji ze względu na płeć i bez nierówności społecznych. Spisał te przemyślenia w XVI wieku po to, żebym ja XXI wieku natknęła się na jej urzeczywistnienie nigdzie indziej, jak właśnie w Etiopii.

Tutaj jesteśmy:

Tak to już jest z podróżowaniem po Afryce, że pobudki o 5 rano nie są niczym nowym. Po jakimś czasie da się w sumie przyzwyczaić i nie robi już człowiekowi większej różnicy czy wstanie jak jest jeszcze ciemno, czy wraz ze wschodem słońca. Ważne, żeby wcześnie. Wypijam kawę i, wraz z Michaelem, wyruszamy z Lalibeli w kierunku Gondar. Przed nami 350 km i co najmniej 8 godzin w podróży.

Jedziemy od kilku godzin, a mnie wpada do głowy pomysł.

― Michael ― mówię ― Awra Amba to gdzieś tu, no nie? Mamy tam po drodze?

― No, tak zupełnie po drodze to nie, a co?

― Bo chciałabym tam pojechać ― kontynuuję. ― Oglądałam kiedyś reportaż o tej wiosce i chciałam ją zobaczyć, ale nie sądziłam, że będę tak blisko niej. Zróbmy sobie tam przerwę.

I tak oto 2 godziny później skręcamy w lewo i wjeżdżamy na piaszczystą drogę prowadzącą do jednago z najciekawszych, ale wciąż tak mało znanych, miejsc w Etiopii. Awra Amba to wręcz ucieleśnienie dzieła Tomasza Morusa. Dzieła, którego w tej wiosce pewnie nikt nigdy nie czytał.

Zajeżdżamy na miejsce, samochód staje a my wysiadamy. W przeciwieństwie do innych etiopskich wiosek, nie otacza nas nagle tłum ludzi z małymi dziećmi na czele. Właściwie to nie wychodzi do nas nikt. Sami udajemy się w kierunku małego domku z napisem „Visitors Center”. Za nami do środka wchodzi kobieta i przyjmuje ode mnie niewielką opłatę w zamian usługę przewodnika. Płacę i wychodzę przed chatę, gdzie po chwili pojawia się Mamo, mój przewodnik.

Mamo urodził się w Awra Amba i spędził tam całe życie – najpierw ucząc się, później pracując i służąc społeczności.

―  Chcesz poznać Zumrę? – Pyta mnie z uśmiechem. Ja kiwam głową przytakując, po czym Mamo znika za drewnanymi domkami wracając po chwili z założycielem wioski. Moim oczom ukazuje się nikt inny, jak tylko facet w… zielonej, kudłatej czapce

Zumra NuruPierwsza myśl: „O co chodzi”?! Druga: „Chyba wypada coś powiedzieć”. No to mówię – przedstawiam się, opowiadam skąd jestem i co robię w Etiopii, a Mamo tłumaczy. Zumra, w przeciwieństwie do większości mieszkańców wioski, nie zna angielskiego.

Historia społeczności Awra Amba jest względnie krótka, ale dość burzliwa. Jako mały chłopiec, Zumra zastanawiał się dlaczego ludziom z góry narzucone są określone funkcje społeczne i dlaczego to płeć określa zakres wykonywanych obowiązków. Był ciekawy i zadawał dużo pytań. Na tyle dużo, że w raz z upływem czasu zaczęto uważać go za nienormalnego, a nawet próbowano zabić. Zumra opuścił więc swoją rodzinną wioskę i uciekł do lasu, gdzie przez długi czas mieszkał.

Po opuszczeniu buszu udało mu się znaleść grupę osób podzielających jego poglądy i to wraz z nimi postanowił założyć nową społeczność. Nazwali ją właśnie Awra Amba.

Często atakowani i krytykowani przez etiopskie społeczeństwo, bardzo długo nie mogli sobie znaleźć miejsca. Co chwilę przenosili swój dobytek z miejaca na miejsce, aż w końcu, po długich zmaganiach, udało im się osiąść gdzieś pomiędzy Bahir Dar a Gondar.

Społeczeństwo Awra Amba to nie tylko fenomen nie tylko na skalę afrykańską, ale i międzynarodową. Wszyscy mieszkańcy propagują równość płci, a obowiązki wykonywane są nie według podziału kobieta-mężczyzna, ale według możliwości. W wiosce nie ma jednej słusznej religii. Nie znajdziecie tam też ośrodków kultu religijnego – kościołów, meczetów ani świątyń buddyjskich. Nikt nikogo nie ocenia, a ludzie akceptują się takimi, jakimi są.

Najwyższą wartością jest natomiast edukacja, na którą kładziony jest ogromny nacisk. W wiosce mieszka aktualnie około 430 osób i wszyscy mają dostęp do lokalnej biblioteki. Jest to zbiór książek zarówno w języku amharskim, jak i angielskim, podzielony tematycznie. Patrzę i widzę: fizyka, matematyka, geografia, biologia… Każdy z działów to przynajmiej kilkanaście pozycji.

Biblioteka w Awra Amba

W wiosce funkcjonuje też szkoła, do której obowiązek mają uczęszczać wszystkie dzieci.

Szkoła w Awra Amba Szkoła w Awra Amba

Pracują wszyscy, którzy są do pracy zdolni. Silniejsi wykonują pracę cięższą i fizyczną, słabsi lżejszą i w większości manualną, na przykład tkają. Przez lata społeczność, tylko i wyłącznie dzięki swojej cieżkiej pracy, dorobiła się około dziesięciu krosien, które służą im do tkania bajecznych szali, chust, lekkich kocyków i innych podobnych. Część z nich sprzedawana jest w lokalnym sklepie, a cześć eksportowana do sklepów w miastach.

Ważnym źródłem dochodu jest również turystyka. Za drobną opłatą przewodnik oprowadzi nas i opowie o wiosce, w której, jeśli chcemy, za 100 birr możemy zatrzymać się w noclegowni wyposażonej w proste łóżka i łazienkę do wspólnego użytku.

Tkalnia w Awra Amba

W Awra Amba każdy pomaga każdemu. Społeczeństwo ma ustalony system opieki zdrowotnej i opieki nad starszymi, którym postawiono osobną chatę, aby mogli mieszkać tam w spokoju nie martwiąc się o niedostatek. Nikomu nie brakuje tu jedzenia i każdy ma co na siebie włożyć. Pieniędzy jest pod dostatkiem – na książki, na leki, na niezbędne przybory – a mieszkańcy nie przyjmują żadnych darowizn. Co więcej, przekazanie im jakichkolwiek pieniędzy uważają za brak szacunku. Na wszystko zarabiają sami.

Członkowie społeczności nie piją też alkoholu. Żadnego, nawet w najmniejszych ilościach.

Ludzie, którzy przez długi czas byli prześladowani za swoje odmienne poglądy, po wielu latach doczekali się uwielbienia ze strony narodu etiopskiego oraz wielu liderów religijnych i politycznych. Dzięki swojemu zaangażowaniu w rozwój regionu, dawaniu pozytywnego przykładu innym i etyce, zyskali uznanie i akceptację. Zostali docenieni i stali się wzorem do naśladowania.

System ten do złudzenia przypomina socjalistyczne „wszystkim po równo”, ale to również coś więcej. To przede wszystkim sygnał wysyłany do innych etiopskich, afrykańskich i międzynarodowych społeczności. To przykład, że wspólnymi siłami można zbudować coś fantastycznego – dynamicznie rozwijającą się gospodarkę i miejsce, w którym nie ma biedy, ubóstwa i podziałów. Miejsce, w którym nie ma wojen, bo ludzie akceptują się takimi, jakimi są i to nie religia określa czy jest się dobrym, czy złym człowiekiem. Miejsce, w którym dzieci nie muszą pracować, a starcy nie muszą żebrać. Gdzie nie istnieją seksizm, rasizm i inne -izmy, a edukacja i wiedza są kluczem do lepszego życia.

Mieszkańcy Awra Amba reprezentują idee i wartości, które są godne naśladowania nie tylko w Etiopii czy Afryce, ale i w każdym zakątku świata.

14 komentarzy

  1. Etiopia – Utopia – nawet pasuje 😉
    A tak na poważnie, bardzo ciekawy wpis. Etiopia to jedno z tych państw w Afryce, które zdecydowanie jest na mojej liście. Narazie jednak do Afryki nie było mi po drodze 😉

    • Justyna Śnieżek Justyna Śnieżek

      Myślę, że Etiopię mogę śmiało polecić jako pierwszy afrykański kraj. Jeśli jeszcze nie byłeś, to jest to w miarę przyjazne miejsce 🙂

      • Brzmi świetnie i na pewno to rozważę, bo po paru wypadach do Azji chciałabym odwiedzić Afrykę. Miejsce bardzo interesujące!

  2. Niesamowite miejsce, tacy sami ludzie. Przyjemnie się czyta, szczególnie po tym, jak się jej wysłuchało na żywo 🙂

    • Justyna Śnieżek Justyna Śnieżek

      Na żywo trochę się pozacinałam i pojąkałam, ale mam nadzieję, że nie było tak źle 😀 Fajnie, że wpadłaś 🙂

  3. Ale niesamowite miejsce Justyna! Zdecydowanie powinnaś napisać o nim więcej.

    • Justyna Śnieżek Justyna Śnieżek

      Rzeczywiście, jest niezwykle inspirujące i chciałabym tam kiedyś wrócić żeby jeszcze lepiej je poznać, bo tak prawde mówiąc to, z braku czasu, byłam tam ledwo kilka godzin

  4. brzmi jak utopijny świat… ale widać, że jednak tam wszystko działa… ciekawie byłoby pomieszkać tam kilka tygodni, żeby doświadczyć tego odmiennego życia..
    podobnie jak Szymon na razie stronię od Afryki, ale w Etiopii mam już tyle miejsc, które chciałbym zobaczyć, że w końcu się przełamię i tą wioskę dopisuję na swoją listę..

    • Justyna Śnieżek Justyna Śnieżek

      Natalia, niestety nie znam procentów. Mogę jedynie stwierdzić na oko, po tym co widziałam w wiosce, że kobiety i mężczyzn spotyka się tam równie często. Ale to tylko takie pierwsze wrażenie, bo tak, jak pisałam, spędziłam tam tylko kilka godzin. Zapytam znajomego Etiopczyka, i dam znać 🙂

  5. Brzmi naprawdę idealnie i dobrze, że napisałaś o takim miejscu, bo pewnie mało kto o nim słyszał. Etiopia wydaje się niezmiernie interesująca!

  6. Niesamowite! Nic dziwnego, że chciałaś tam zajrzeć, sama bym chciała, bo aż ciężko uwierzyć, że tego typu miejsce może istnieć gdziekolwiek na Ziemi…

  7. O takich miejscach powinni uczyć w szkołach. Nie jako o wizji niemożliwej do zrealizowania, ale jako o systemie, który działa w praktyce. Aż się serce raduje, że gdzieś w świecie wciąż dzieją się rzeczy, o których nie śniło się filozofom. A najważniejsze, że w tak pozytywnym i pięknym wymiarze.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *