„A czy będziesz tam szczęśliwa?”, zapytała moja mama kiedy po raz kolejny rozmawiałyśmy na Skypie na temat mojej nadchodzącej przeprowadzki do Ugandy. Są takie marzenia, które przerażają rodziców. I choć sama nie jestem mamą, to jestem w stanie sobie wyobrazić, co czuje rodzic, kiedy jego dziecko nagle podejmuje decyzję o wyjeździe za granicę. A już szczególnie o wyjeździe do Afryki, o której z reguły ludzie niewiele wiedzą poza tym, że „są tam terroryści i ebola”.
Moja emigracja, wanderlust, czy jakkolwiek to nazwiecie, zaczęła się całkiem niepozornie. Wyjechałam na 6-miesięczny staż do Wiednia. Nie wiedziałam jeszcze wtedy czy zostanę tam na dłużej, czy wrócę do Polski. Szybko się jednak okazało, że podróże i przeprowadzki są mi całkiem na rękę, i po odbytym stażu przeniosłam się na kilka miesięcy do Monachium a następnie, na 1,5 roku, do Dusseldorfu. W Polsce bywałam średnio raz na 3-4 miesiące, co nie było jakąś straszną tragedią. Wciąż widywałam się z najbliższymi, którzy z miesiąca na miesiąc przyzwyczajali się do tego, że nie ma mnie już na wyciągnięcie ręki.
Podczas tych kilkudziesięciu miesięcy spędzonych na obczyźnie, odwiedziłam też wiele niestandardowych miejsc, m.in. Jordanię, Palestynę, Etiopię, Tanzanię czy Ugandę. Oprócz tego, że byłam daleko od domu, moi bliscy musieli również przetrawić jakoś moje dziwne podróżnicze plany realizowane w pojedynkę. A dla rodziny, która nigdy jakoś szczególnie nie podróżowała, nie jest to najłatwiejsze. No bo jak to? Nasza „mała córeczka” jedzie tak daleko i do tego sama?! Z każdym kolejnym wyjazdem padało więc to samo pytanie: „Dlaczego tam? Dlaczego w pojedynkę?!„. A ja odpowiadałam: „Bo to jest miejsce, które mnie ciekawi. Taka jestem.„. Po czym następowała kolejna lawina pytań dotyczących wojen i chorób, przeplatana stereotypami o danym miejscu, na które zawsze cierpliwie odpowiadałam.
Tym razem było inaczej. Wróciłam z Ugandy i po dwóch tygodniach oznajmiłam, że zrezygnowałam z pracy, a za 3 miesiące przenoszę się do Afryki Wschodniej. Moja mama, po chwili ciszy po drugiej stronie, zapytała mnie: „A czy będziesz tam szczęśliwa?„. Zamurowało mnie, bo to chyba najpiękniejsze pytanie, jakie może zadać rodzic dziecku realizującemu swoje marzenie. I choć na jej twarzy rysowała się niepewność, zapytała mnie, co będę tam robić, gdzie będę mieszkać, chciała wiedzieć więcej o kraju. Pytała nie oceniając. Bo troszczyć się o kogoś nie oznacza tylko zakazywać i być przeciwko, jeśli coś nam się nie podoba. Troszczyć się nie oznacza kłócić się i obrażać, bo dziecko ma inny plan na życie niż mamy dla niego my. Dla mnie troska oznacza pozwalanie drugiej osobie (dziecku/partnerowi/komukolwiek) na bycie szczęśliwym i realizację pasji. Na podążanie drogą, która to szczęście danej osobie daje. To pozwolić uczyć się na własnych błędach i doświadczać nieznanego. Szczęście ma wiele wymiarów i może być powodowane przez wiele osób czy wydarzeń w naszych życiach, ale tylko my wiemy, gdzie jest ten guzik, który należy nacisnąć, aby to szczęście włączyć.
Szczeście dziecka. To chyba życzenie, które łączy wszystkich rodziców świata. Nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę, że nikt inny, jak tylko my sami (dzieci) możemy nasze własne szczęście zdefiniować. Tym bardziej się cieszę, że mam tak wspaniałą, wyrozumiałą i wierzącą we mnie mamę, wspierającą mnie w każdej podjętej decyzji, niezależnie od tego czy jej się ona podoba, czy nie. Mamę, która, choć raczej nie podróżuje, to potrafi pytać i słuchać tego, co jest dla mnie ważne. Dzięki mamo!! 🙂 (Kurczę, aż mi się łezka w oku zakręciła :)).
Więc jeśli czytacie to, tatusiowie i mamusie całego świata, to taki mały apel ode mnie. Wierzcie w swoje dzieci i pozwalajcie im spełniać marzenia. Nie ważne czy zechcą podróżować po świecie, zostać ulicznymi grajkami, mieszkać w szałasie w jakiejś dziczy w Ameryce Południowej, założyć własną firmę, czy zostać milionerami. Może będą zmieniać kierunek studiów po sto razy, może będą szukać siebie, może tego właśnie potrzebują. Nie ważne czy im się uda, czy nie. Wierzcie w nich i wspierajcie w realizacji siebie, w ich drobnych radościach. Rozmawiajcie zamiast krytykować. Pytajcie zamiast posługiwać się stereotypami. Bo szczęśliwe dziecko, to szczęśliwy rodzic.
Wiem, że po tym tekście pewnie wam już niedobrze od slowa „szczeście” (mnie by było), ale mam nadzieję, że dzięki temu chociaż go zapamiętacie.
Świetny wpis! Miałam podobne odczucia, kiedy decydowałam się wyjechać na Erasmus do Hiszpanii i na początku nie byłam pewna jak o tym powiedzieć rodzicom. Może to głupie, bo przecież zawsze marzyłam o tym, żeby mieszkać w Hiszpanii i dzieliłoby nas zaledwie 3h lotu (nie tak jak w Twoim przypadku dużo więcej), ale bałam się trochę, że tego nie zaakceptują i zaczną mi robić wykłady w stylu „ale po co, ale czemu, źle Ci tu z nami?” i najpierw załawiłam wszelkie formalności, a później poinformowałam ich o wyjeździe. Moje obawy okazały się całkowicie bezpodstawne, gdyż rodzice i siostra bardzo mnie wspierali przed wyjazdem, w jego trakcie i po nim, a teraz kiedy czasem mam ochotę rzucić wszystko i wrócić do Sevilli usłyszałam „jeśli to sprawi, że będziesz szczęśliwa, jedź i realizuj swoje marzenia”. Tak jak trafnie napisałaś, wsparcie i wyrozumiałość rodziny są bardzo ważne, a takie słowa to jedne z najpiękniejszych i najbardziej motywujących jakie można usłyszeć. Wiadomo, jeśli robię coś źle, dobrze jest kiedy ktoś mi wyjaśni błędy i wskaże jak zrobić to lepiej. Jednak zakazywanie dzieciom realizacji marzeń „bo tak wypada” może jedynie przynieść efekt odwrotny do zamierzonego. 🙂
Trafnie ujęte i bardzo prawdziwe!Poprzez swoją akceptację rodzice dodają nam skrzydeł:)
Justyś, masz wspaniałą mamę 🙂
Wiem to nie od dziś 🙂
Justynka ja też w Ciebie wierzę:*:) Powodzenia!
Moim rodzicom nie jest łatwo, bo jestem jedynaczką, ale są tak kochani, że również wspierają mnie w realizacji marzeń. Oczywiście boją się, na niektóre moje pomysły reagują zaskoczeniem, ale wiem, że zawsze ale to zawsze mogę na nich liczyć. Twoja mama też jest fantastyczna! To prawdziwe szczęście mieć takich rodziców! 🙂
Dziękuję za ten tekst. Pozdrów pięknie Mamę – zapewne nie jest Jej łatwo z Twoimi decyzjami, ale jest mądra i pozwala Ci być sobą i szukać szczęścia innymi niż ona sama sposobami. Tacy rodzice to prawdziwa rzadkość.
Bardzo fajny post!
To ważne aby podążać za marzeniami!
Zachwycam się tym co tu czytam. Aż kilka razy musiałem przewertowac. Witaj w klubie! Pozdrawiam z Tirany!
Pytanie rodziców potrafią czasami rozłożyć na łopatki. Powiedz mi jacy byli twoi rodzice, a powiem ci kim jesteś. To słowa, które padły z ust mojego mentora. To, kto nami kieruje ma tak duży wpływ na nasze życie. Mój ojciec ciągle patrzył, nie pytał. Kiedyś z wyrzutem powiedziałem mu, że nawet się nie spyta, czy u mnie wszystko dobrze, czy jestem szczęśliwy. Powiedział, że on nie musi się pytać, on to widzi. Dobrze chociaż, że matka się pytała, choć też to widziała. No ale było aż lżej. Dobrze jest się otaczać ludźmi, którzy wypychają. Jedź, zobacz! Bo jak nie pojedziesz to się nie dowiesz.
Piękny wpis! WIadomo, że są dwie strony – często nas te marzenia zaćmiewają i nie widzimy – totalnie oczywistych – niebezpieczeństw, które rodzice dojrzą. Choć jest więcej niż prawdopodobne, że zobaczą ich za dużo. Winszuję mamy!
Justyna to,że twoja Mama jest wspaniała wiem od lat. Ciesze się, że spełniasz swoje marzenia i idziesz własną drogą. Pamiętaj nie liczy się to ile kasy masz w portfelu, czy jaki stopień naukowy stawiasz przed nazwiskiem. Ważne jest aby być szczęśliwym, wolnym i spełnionym i znaleźć swoje miejsce na Ziemi. Tego z całego serca Ci życzymy.
SZPILKI
Bardzo dziękuję!! Buziaki przesyłam 🙂
Piękny wpis! Przeczytałam chyba ze dwa razy i powiem Ci, że oprócz cieszenia się z Twojego szczęścia zwyczajnie poczułam zazdrość. Zrozumienie rodziców dla mojej pasji nie zawsze było łatwe, choć myślę, że udało nam się jakoś ustabilizować naszą relację. Jest tylko jeden mały problem (jeśli można to nazwać problemem) – mam mocno chorego tatę, który pewnie niedługo od nas odejdzie i teraz realizowanie moich pasji jest mocno utrudnione. Wyjazd na wymarzoną podróż dookoła świata jest przełożony w bliżej nieokreśloną przyszłość, a do Iranu też raczej nie pojadę, bo tata się panicznie obawia takiej wyprawy i przez to może pogorszyć się jego stan zdrowia. Niemniej trzymam kciuki za realizację Twoich marzeń! Pozdrawiam gorąco 🙂
Powodzenia w Ugandzie!
Łatwiej jest gdzieś jechać jak rodzina wspiera 🙂
Cudowny wpis. Też właśnie przerabiamy ten temat z naszymi rodzicami – chyba podrzucimy im do lektury 🙂 Trzymamy kciuki!
Moja Córka jeszcze jest mała, więc obecnie nie myślę takimi kategoriami. Twój post mnie poruszył, na pewno zapamiętam słowa Twojej Mamy. Faktycznie piękne. I bardzo mądrą masz Mamę.
Nie dziwię się Jej, że się boi, też bym się bała.
Dokładnie o tym samym rozmyślałam jakiś czas temu. Mam jedynaczkę, która ma dopiero 2 lata. Przychodzą mi takie myśli do głowy, że kiedyś ona być może stanie przede mną i powie „Mamo, wyjeżdżam na stałe… ” Nieważne gdzie.
Boję się tego momentu i życzę sobie przede wszystkim mądrości, mądrego kochania. Najważniejsze, żeby dziecko robiło to, co kocha, co mu sprawia radość. Bardzo chcę być wyrozumiała i daj mi Boże siłę, żebym była 😉
Twoją Mamę podziwiam, niech mi będzie przykładem!
Pozdrawiam!
Piękny tekst i piękne przemyślenia.
Dokładnie o tym samym rozmyślałam jakiś czas temu. Mam jedynaczkę, która ma dopiero 2 lata. Przychodzą mi takie myśli do głowy, że kiedyś ona być może stanie przede mną i powie „Mamo, wyjeżdżam na stałe… ” Nieważne gdzie.
Boję się tego momentu i życzę sobie przede wszystkim mądrości, mądrego kochania. Najważniejsze, żeby dziecko robiło to, co kocha, co mu sprawia radość. Bardzo chcę być wyrozumiała i daj mi Boże siłę, żebym była 😉
Twoją Mamę podziwiam, niech mi będzie przykładem!
Pozdrawiam i życzę powodzenia!
Moja mam tak mówi od 15 roku życia (mojego). I właściwie ani razu nie stanęła po przeciwnej stronie. Cierpiała zgadzając się i przeżywała bardzo ale nigdy niczego mi nie zabroniła. Dzięki czemu pewnie jestem w tym miejscu, w którym jestem. I jestem jej za to bardzo wdzięczna mimo że wiem, że wolałaby, żebym była na wyciągnięciu ręki
Komunikowanie bezpośrednie o tym, co myślisz i pragniesz opanowałaś chyba do perfekcji! Zazdroszczę 🙂
Bardzo fajny i mądry wpis, niestety niewielu znam Rodziców z takim podejściem.